Hejka!
Nie sadzilem ze takim problemem jest prawidlowe ustawienie fotela, dopuki nie musialem wykonac kilku dluzszych tras moim (jeszcze wtedy) Kadettem... Oczywiscie fotel daleko odsuniety (bo przeciez nogi dlugie), oparcie polozone (bo niby wygodnie) i tak sie meczylem.. Po ok 200km plecy bolaly mnie tak, ze nie na postoju nie moglem wysiasc, a pozniej nie mialem ochoty wsiadac spowrotem. I mimo ze nigdy nie mialem ciagoty do wyginanie sie w paragraf (glowa w osi pojazdu), jak niektorzy szacowni woznicy wszelakiej masci tjuningowanych golfow i e34, to zwyczajnie czulem sie polamany... Dopiero po czasie dotarlo do mnie, ze trzeba sie tak usadzic w fotelu, zeby mozliwie dobrze podpieral cialo. W koncu mam na nim siedziec a nie wisiec. A wiec oparcie poszlo do gory, fotel blizej kierownicy i od razu kilka setek km bez bolu plecow stalo sie mozliwe
Obecnie nie ustawiam fotela jakos specjalnie ksiazkowo. W zaleznosci od tego, w co jestem ubrany (kurtka zimowa, czy tez podkoszulek), odchylenie oparcia nieznanie sie zmienia. Generalnie jest dosc pionowo chyba, zaglowek za glowa a nie pod glowa. Ustawiam sie na tyle blisko, zeby spokojnie moc siegnac szczytu kierownicy i zeby moc swobodnie krecic kierownica bez odrywania plecow ani pochylania ciala/glowy. Poza tym dbam o to, zeby dolny odcinek plecow dobrze opieral sie o oparcie, a wiec oparcie musi byc dosc pionowo...
Mysle ze to nie sa zadne rewelacje, ani czarna magia. Po prostu kazdy, kto sobie troche pojezdzi dochodzi do tych samych wnioskow. A to pociaga za soba, wskutek wszelkich prob, jedyna sluszna pozycje za kierownica..
...Oczywiscie, gdy zakladam kapelusz, to trzeba cos z wysokoscia fotela zrobic, a ze kapelusz wysoki, to oparcie musi na ten czas lezec
