MB/8 Club Poland - Klub i forum miłośników samochodów Mercedes-Benz

Forum dyskusyjne klubu właścicieli i miłośników samochodów marki Mercedes-Benz
Dzisiaj jest wt mar 19, 2024 12:32 pm

Strefa czasowa UTC+01:00




Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 13 ] 
Autor Wiadomość
 Tytuł: Prusy Wschodnie
Post: czw lip 22, 2021 12:41 am 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Witam Was wszystkich bardzo serdecznie :)

Co by nie było, jeździć trzeba. Tym razem pojedziemy śladami Prus Wschodnich, i nie tylko. Frombork, Kętrzyn, Ruciane, Mikołajki, Węgorzewo, Gołdap, Augustów - to zaplanowane przystanki na trasie. Nie zabraknie ruin, zadupiów, może jakiś gratów. Szosa i teren, ale jedziemy Gretą, więc takie klimaty nam nie straszne.

Planujemy nieduże przebiegi dzienne (największy 160 km), ale za to dużo atrakcji i zwiedzania.

Po każdej trasie off-roadowej będę wrzucać (jak się uda) ścieżkę gpx, dla potomności.

Start w piątek po pracy, pierwsza relacja (może) w niedzielę wieczór.

Greta już gotowa :)

https://imgbox.com/pViA43P3

PS. Korzystam z nowego dostawcy hostingu zdjęć, więc zanim opanuję będą tylko linki do foto (bez miniatur).


Na górę
 Tytuł: Dzień 0
Post: sob lip 24, 2021 10:40 am 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Dzień 0 - Frombork, 101km (liczone od Gdańska)

Podróż bez szczególnych emocji.
Frombork okazał się maleńkim miasteczkiem (2.500 mieszkańców mniej więcej) i mimo sezonu wakacyjnego sprawa trochę przygnębiające wrażenie.
Nad cały miastem góruje ogromny kompleks katedralny i zamkowy, gdzie od 1510 roku do śmierci mieszkał i pracował Mikołaj Kopernik. Zwiedzanie zaplanowane na sobotę.
Poza tym jest rynek, odbudowany po zniszczeniach wojennych i różni się od przedwojennego - mamy porównanie bo w hotelu wiszą przedwojenne zdjęcia. Trochę chałupek wyglądających na rybackie, port i mała plaża. Biedronka też jest, oczywiście.
Najbardziej przygnębiające wrażenie robi opuszczona stacja i linia kolejowa. Pierwotnie zbudowana w latach 1897-1899 jako Haffuferbahn (Kolej Nadzalewowa) łączyła Elbląg z Braniewem i dalej z Królewcem. W latach 90-tych XX w. w ramach planowanego niszczenia PKP (ostatnio oglądałem o tym film na YT https://www.youtube.com/watch?v=Jkxs4jNGmgc) ruch został ograniczany, następnie w 2006 zawieszony, a w 2015 PKP zdecydowała o likwidacji linii. Smutne.
Z tego dworca nie odjedzie już żaden pociąg....
Obrazek Obrazek Obrazek
I tylko kustosz pozostał
Obrazek
W drodze na plażę napotkaliśmy studnię publiczną, niestety była nieczynna...
Obrazek Obrazek
... i bazyliszka wyłażącego ze ściany Baszty Rybackiej.
Obrazek
Na deser jeszcze widoczki na wzgórze katedralne i Wieża Wodna.
Obrazek Obrazek


Na górę
 Tytuł: Dzień 1
Post: sob lip 24, 2021 6:07 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Dzień 1 - Zwiedzanie Fromborka.

Wydawać by się mogło, że w tak "kompaktowym" miasteczku (jak nazwał Frombork Pan z recepcji hotelu) zwiedzanie nie zajmie dużo czasu, tymczasem zabrało nam to ponad pół dnia. I to w rosnącym upale.
Wszystkie atrakcje z kategorii "zwiedzanie" koncentrują się na wzgórzu katedralnym.
Na wstępie powitał nas Pałac Biskupi i Wozownia, niestety wystawa była zamknięta do 28 lipca.
Obrazek Obrazek
Zespół Katedry i warowni robi wrażenie. Nie jest to co prawda Malbork, ale jak na Frombork jest imponujący ;)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
W Muzeum Kopernika jest wiele ciekawych książek - między innymi drugie wydanie De Revolitionibus, oraz rekonstrukcje przyrządów, którymi posługiwał się astronom. Zadziwiające, jak on to wszystko wymyślił, bez komputerów i teleskopu ;)
Obrazek Obrazek Obrazek
Na wyjściu z Muzeum pożegnała nas Mona Lisa. No dobra, może nie taka do końca oryginalna.
Obrazek
W samej katedrze imponujące są organy. O 19:30 będzie koncert.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
W katedrze jest nowy grób Kopernika. Po długich poszukiwaniach znaleziono pierwotny grób dopiero w 2005 roku. Potrzebne były kolejne lata badań, w tym rekonstrukcja twarzy. Ostateczne potwierdzenie dało badanie DNA poprzez porównanie do próbek włosów znalezionych w książce będącej własnością Kopernika (aktualnie w Szwecji, ale Krycha już nad tym pracuje).
Obrazek
Ciekawa jest Droga Krzyżowa, wykonana w formie małych rzeźb. Tu stacja VIII - płaczące niewiasty.
Obrazek
Odwiedziliśmy też Muzeum Szpital Św. Ducha oraz mały ogródek botaniczny przy nim. W Muzeum główna wystawa była poświęcona śmierci małych dzieci w dawnych czasach, więc z tego nie będzie relacji.
Zamiast tego, figura powitalna. Oraz czułem się w pewnym momencie śledzony ;)
Obrazek Obrazek
Zaliczyliśmy też seans w planetarium, i odwiedziliśmy budynek Szpitala Psychiatrycznego. Zainspirowało mnie do tego zdjęcie wiszące w hotelu - było zrobione przed 1939 rokiem, teraz jest znacznie więcej drzew zasłaniających imponującą budowlę. Na dodatek wjazd szpeci ohydna PRL-owska stróżówka.
Obrazek Obrazek
Obok wzgórza katedralnego jest kościół Św. Wojciecha - zbudowany w latach 1857-1861 przez luteran, po wojnie jako świątynia katolicka. Obecnie nie odbywają się tam regularne msze, jedynie spotkania liturgiczne i modlitewne.
Obrazek Obrazek
Z ciekawych budynków jest jeszcze stary magazyn zbożowy z XIX w. przerobiony w latach 1999-2000 na obiekt rehabilitacyjny-leczniczy (przy wsparciu Polski-Rosyjskiej Fundacji Rozwoju i Współpracy). Aktualnie zamknięty i na sprzedaż.
Obrazek
Oraz kościół Św. Mikołaja. Zbudowany w XIV w., wielokrotnie uszkadzany. Ostateczne zniszczenie nastąpiło w 1945, kiedy spalone zostało całe wnętrze i pozostały tylko mury. Odgruzowanie trwało do 1960 r., odbudowa do 1973 r. Zainstalowano tam kotłownię miejską, która działała do 2002 r. Obecnie obiekt jest zamknięty i ogrodzony, nie można wejść na posesję.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Jeszcze kilka ciekawych budynków...
Obrazek Obrazek
...widoczki ze wzgórza katedralnego...
Obrazek Obrazek
... i próbki polskiego pierdolnika ;)
Obrazek Obrazek

PS. Jak widać, opanowałem już ikonki zdjęć, ale jeszcze nie właściwe ukierunkowanie (poziom-pion). Pracuję nad tym :)
Ale nowy hosting jest (jak na razie) super.
PS2. Na jutro długa trasa, ponad 170km po zadupiach i słabych drogach (jeżeli w ogóle po drogach). Będziemy jechać przy samej północnej granicy Polski, odwiedzimy trochę ruin i miejsc opuszczonych - z metą w Kętrzynie. Będzie fajna jazda i relacja :)


Na górę
Post: sob lip 24, 2021 10:42 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Koncert okazał się być improwizacją organową na żywo do filmu z 1903 - Życie i śmierć Chrystusa. Film, gdybyśmy się cofnęli do 1903, robi wrażenie - kolorowane kadry, efekty specjalne (pojawiające się i znikające anioły, Jezus chodzący po wodzie, wniebowstąpienie). Wrażenia wizualne i akustyczne pierwszorzędne :)

Na deser jeszcze jeden fajny budyneczek - dawne kino przy rynku, podejrzewam że od dawna zamknięte...
Obrazek
...zdjęcie hotelowe szpitala psychiatrycznego, o którym pisałem wcześniej...
Obrazek
...oraz w końcu trafił się pierwszy grat (sorki, znaczy jaktajmer)
Obrazek


Na górę
 Tytuł: Dzień 2
Post: pn lip 26, 2021 11:52 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Dziś w końcu była jazda. Ale jaka - zamiast planowanych niewiele ponad 170km wyszło prawie 230km (przez 3 objazdy), po drodze była granica 2 razy, kontrola Straży Granicznej i 3 zerwane mosty. Szutry, błota, drogi leśne, i piaszczyste, przejazd przez żwirownię i największy pałac w Prusach. No to zaczynamy :)

Dzień 2. Frombork-Kętrzyn, 228km
Start był przy ulicy Błotnej, i na rozgrzewkę mały off-road, po drodze której nie ma (w google i openstreetmap; ale my do jazdy off-roadowej posługujemy się mapą topograficzną 10k z geoportalu - polecam).
Obrazek
Później pojechaliśmy brzegiem Zalewu Wiślanego do Różańca - gdyby ktoś nie zauważył tablicy, to figurka Matki Boskiej rozwiewa wątpliwości.
Obrazek Obrazek
Kolejnym przystankiem było Ujście - maleńki port u ujścia Pasłęki. Za pierdolniki robiły sieci rybackie ;)
Obrazek Obrazek Obrazek
Przez Starą Pasłękę dotarliśmy do ostatniej plaży po polskiej stronie Zalewu Wiślanego. Kąpiel pod okiem rosyjskich pograniczników ;)
Obrazek Obrazek
Po kąpieli zaczął się w końcu off-road. Drogami leśnymi i polnymi przez Zgodę i Gronowo dotarliśmy do Pęciszewa (Waltersdorf). Na wlocie widzieliśmy drugiego (i ostatniego jak dotąd) grata.
Obrazek
W Pęciszewie, po wypędzeniu Niemców w 1945, przesiedleni zostali sami Ukraińcy spod Rawy Ruskiej. Stąd też nie dziwi działająca cerkiew i ukraińskie nagrobki na cmentarzu. Obecnie we wsi jest około 20 gospodarstw i 100 mieszkańców (źródło: https://www.olsztyn.com.pl/artykul,ukraina-ukraina-gdzie-nowy-rok-wita-sie-dwa-razy,17608.html)
Obrazek Obrazek
Z kolei z kościoła zostały tylko ruiny. Zbudowany około 1525 (?), spalony w 1945, ostatecznie zniszczenia dopełnił piorun, który zwalił wieżę w 1961 r.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dalej chcieliśmy jechać prosto na Grzechotki, ale zagadnięci miejscowi powiedzieli, że nie da się przejechać mostem przez rzekę Omazę, bo "bobry zniosły". więc pojechaliśmy objazdem wzdłuż S22, aż dotarliśmy do Jarocina.
Obrazek
Dalej przez Jachowo-Piele, i tu czekał nas pierwszy objazd. Droga, którą mieliśmy jechać okazała się być zamknięta dla ruchu (leśna droga, zakaz wjazdu, normalne), a pierwszy objazd - dalej w kierunku granicy i później wzdłuż (tak pokazywała mapa) skończył się zakazem ruchu. Trzeba było się wycofać, i objazdem przez Grabowiec dotrzeć do Głębocka, tak jak zaplanowaliśmy. Ale dotarcie do granicy leśną drogą i wycofanie się, miało mieć swoje konsekwencje....
Obrazek Obrazek
Po dotarciu do Głębocka pojechaliśmy dalej przez Jarzeń, aby zgodnie z planem przez Augamy i Galiny dotrzeć do Sigajn. Ale tu czekała nas kolejna niespodzianka, ponieważ most nad rzeczką Stradyk był w remoncie i zamknięty, o czym oczywiście nie informowały żadne znaki, bo po co.
Obrazek
Trzeba było znów się wycofać, i przez Lelkowo i Górowo Iławieckie dotrzeć do Sigajn. Dalej zgodnie z założonym planem, przez Toprzyny, Warszkajty (przez środek żwirowni, ale uwierzcie mi, tam jest droga) dotrzeć do Molwit, aby dalej przez Lejdy do Głomna. I tu trzeci objazd, bo droga przez Lejdy była nieprzejezdna, objazd również, i trzeba było wrócić płytami do DK51 i dalej przez Bezledy do Głomna. Tymczasem napotkaliśmy opuszczone budynki PGR (?).
Obrazek
A zaraz za wjazdem na DK51 w końcu dopadło nas Nemezis, w postaci radiowozu Straży Granicznej. Okazało się, że zostaliśmy namierzeni pierwszy raz na tej ślepej drodze za Piele, i później drugi raz na leśnej drodze za Lejdami. Pogranicznicy twierdzili, że ścigały nas 2 radiowozy, i trochę czasu im to zajęło - bo za Piele namierzyli nas około 13:05, a zatrzymali 15:40. Skończyło się na kontroli dokumentów i bagaży - bo nie przekroczyliśmy granicy ani nie złamaliśmy żadnego prawa - po prostu zachowaliśmy się podejrzanie podjeżdżając do granicy i się cofając. Na koniec powiedzieli nam, że to dla nich nie był kłopot, raczej rozrywka w niedzielę. Zalecili, że jeżeli będziemy nadal chcieli jeździć wzdłuż granicy, to warto poinformować Straż Graniczną dalej (w Węgorzewie) aby zaoszczędzić pościgów. Pozostawili nas pod wrażeniem monitoringu granicznego, nawet na drogach zapomnianych przez Boga i ludzi.
Kolejnym przystankiem była opuszczona stacja kolejowa w Głomnie. I tu mały zonk, bo stacja nazywa się PKP Dworzec. Po prostu.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Tędy też już nie pojedzie żaden pociąg...
Obrazek Obrazek
Dalej już było grzecznie (po asfalcie). Łapkiejmy, Szczurkowo, Ostre Bardo (między tymi dwoma miejscowościami droga idzie tuż przy pasie granicznym, więc jak się postarasz, to można napluć albo nasikać na stronę rosyjską - choć wg oficjalnych wyjaśnień SG może być to potraktowane jako incydent graniczny (było ostatnio takie zapytanie do SG, czy na trójstyku nie przekraczając granicy można nasikać na Rosję).
Dalej w planie były ruiny pałacu w Prosnej (http://mojemazury.pl/71537,Prosna-palac-z-XVII-wieku.html, ale kolejny most był w remoncie, i nie udało się dojechać.
Obrazek
(Prawie) na koniec trasy dotarliśmy do Pałacu Dönhoff w Drogoszach. Symbolicznie pokazuje, co stało się z niemieckimi majątkami (nie tylko pałacami) po włączeniu ich do Polski (w ramach tego co propaganda nazywa "ziemie odzyskane" - inna sprawa, że tak samo wyglądają polskie majątki zagrabionie przez Rosję w 1939). Pałac zbudowany w latach 1710-1714 z inicjatywy Bogusława Fryderyka von Dönhoff zaliczany był do "królewskich pałaców" (tzn. że monarchowie mogli zatrzymywać się w nim w trakcie podróży) i był największym pałacem na Mazurach. Wielkość i piękno rezydencji, a także bogate dzieła sztuki kolekcjonowane przez lata przez Dönhoffów sprawiły, że pałac był nazywany Wschodniopruskim Wersalem. W roku 1945 doszczętnie ograbiony ze wszystkiego (nieliczne pozostałości trafiły do Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie oraz do pałacu Dohnów w Morągu, natomiast cenne zbiory biblioteki rodowej Dönhoffów przetransportowano na Uniwersytet w Toruniu), w latach 1945-1993 był w rękach PGR jako Ośrodek Szkolenia Kierowców. Od tej pory w rękach prywatnych, zachowana jest tylko substancja budynku i zadbany jest ogród. https://www.nocowanie.pl/palac_z_poczatku_xviii_wieku_w_drogoszach,95082.html
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Na koniec dotarliśmy do Kętrzyna - o czym będzie w kolejnym poście.


Ostatnio zmieniony wt lip 27, 2021 7:22 pm przez marpie, łącznie zmieniany 1 raz.

Na górę
 Tytuł: Dzień 3
Post: wt lip 27, 2021 1:17 am 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Dzień 3. Kętrzyn-Gierłoż-Ruciane, 82km

Kętrzyn (Rastenburg) jest przygnębiającym miastem powiatowym, na 4. miejscu w Polsce ogłoszonej w roku 2017 przez Instytutu Geografii i Przestrzennego Zagospodarowania PAN „czarnej listy” małych i średnich miast zagrożonych zapaścią społeczno-gospodarczą. Upadły przemysł, wyludnienie, zapaść funkcji społecznych. Przed nim na tej zaszczytnej liście jest Prudnik, Hajnówka i Bartoszyce. I to widać. Niegdyś ładne miasto i prężny ośrodek przemysłowy, zniszczony w ok. 40% podczas II WŚ, dziś może się pochwalić jednym-dwoma zabytkowymi kościołami, zamkiem krzyżackim (odbudowanym zresztą w latach 60-tych), a poza tym centrum miasta (poza nielicznymi kamieniczkami) to ohydne PRL-owskie klocki mieszkaniowe i krzykliwe reklamy w stylu wczesnych lat 90-tych.
Najciekawszy zabytek to Bazylika Mniejsza św. Jerzego, budowana od 1359 roku.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Taki obrazek na parkingu :)
Obrazek
Kilka widoczków z wieży kościelnej (Gdzie jest Greta?)
Obrazek Obrazek
I Zamek, był poniedziałek, więc Muzeum niestety zamknięte.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dalej udaliśmy się do Księżycowego Dworku koło Gierłoży - dawny majątek Dodo zu Knyphausen, starosty Rastenbuga, wybudowany w latach 1913-1915. W latach wojennych mieszkał tu generał Waltera Warlimont. Wbrew miejskim legendom (które również zasłyszeliśmy poprzedniego dnia od mieszkanki Kętrzyna, pracowniczki biblioteki na Zamku, z którą wieczerzowaliśmy), nigdy nie było tam Evy Braun. Źródło: https://wolfsschanze.pl/dom-ewy-braun-nad-jeziorem-siercze/
Obrazek Obrazek
Krótki postój z kąpielą nad jeziorem Mój - fajny kompleks wypoczynkowy z plażą, pomostem i darmowym parkingiem. Wybudowany za 2 mln zł z funduszy wojewódzkich i regionalnych (czytaj: EU), udział Gminy Kętrzyn 58 tys. zł.
A później Gierłoż i Wilczy Szaniec. Ostatnia moja wizyta miała miejsce w 2016, i po więcej informacji tam odsyłam. http://www.forum.w114-115.org.pl/viewtopic.php?f=1&t=68259#p511859
W 2017 Wilczy Szaniec przeszedł w ręce Lasów Państwowych, i widać różnicę. Leśne ścieżki zostały wyłożone równą kostką granitową, pojawiły się nowe inscenizacje (m.in. rekonstrukcja sceny zamachu z 20.07.1944), obsługa jest sprawniejsza, i przewodnicy (przy grupach 10 osób opłata 5zł/osoba). Ruiny nadal nieodbudowane :)
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Z Gierłoży pojechaliśmy przez Kwiedzinę (niechcący drogą ucieczki hrabiego Clausa Philippa Maria Schenk Graf von Stauffenberg - autora zamachu z 20.07.1944) i dalej przez Salpik, Ryn i Mikołajki do Rucianego. I o ile droga do Kwiedziny była w miarę oznakowana (wystarczyło poruszać się drogą brukowaną zbudowaną jeszcze w czasach III Rzeszy) o tyle droga na Salpik to jakaś masakra. Bo czego można się spodziewać widząc taki drogowskaz? Luzik, droga powiatowa albo gminna, na pewno dojadę tam. gdzie mnie kierują.
Obrazek
A tymczasem, zamiast asfaltu była droga polna, później leśna i piaskowa. Żadnych dalej oznakowań na skrzyżowaniach (bo po co stawiać drogowskazy na skrzyżowaniach leśnych dróg?). A nie zawsze było oczywiste, którędy trzeba jechać. Chcesz jechać wg drogowskazów, to sam się martw. Nie masz smartfona, to koniec języka za przewodnika. Kurła.
Chyba zarządcy dróg stwierdzili, że w dobie nawigacji na smartfonach, znaki są niepotrzebne. Analogowa nawigacja umiera. Inna sprawa, że na mojej papierowej mapie, droga Martiany-Salpik jest zaznaczona jako asfaltowa (ale na niezawodnej mapie geoportal - gruntówka)...
Na koniec, Ruciane mnie rozczarowało. Bywałem tu jaki student (hehe) w II połowie lat 90-tych, port jachtowy i okoliczne tawerny tętniły życiem. Wszędzie było pełno żeglarzy, szanty i imprezy do rana. A teraz w porcie, łódki jakby nadal z lat 90-tych, Venuski i Sasanki, nie ma wypasionych wielkich łódek - ale port i miasto jakby wymarłe. Zajęte pojedyncze stoliki, żadnych żeglarzy czy szant. Tak jakby październik, tylko trochę za ciepło. Wygląda tak, że bogatsi żeglarze wynieśli się na Chorwację, a młodzież siedzi w TikToku. Zobaczymy jutro w Mikołajkach...


Na górę
 Tytuł: Dzień 4
Post: wt lip 27, 2021 8:48 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Ruciane-Pranie-Wiartel-Głodowo-Mikołajki, 99km

Pierwszym postojem jeszcze w Rucianym był Zakład Płyt Pilśniowych i Wiórowych przy ulicy Żeglarskiej. Zakład został uruchomiony w 1954 roku i nył największym zakładam Płyt Pilśniowych i Wiórowych w Europie. Budowa tego zakładu trwała 5 lat. W fabryce pracowało około 2 tysięcy ludzi. Niestety w roku 1995 zakład upadł. Obecnie trwa wyburzanie resztek. Pod deweloperkę?
Obrazek Obrazek
Dalej pojechaliśmy do leśniczówki Pranie, w której przebywał w latach 1950-1953 Konstanty Ildefons Gałczyński (po kilka miesięcy w roku). I znów zawiodły drogowskazy, bo zabrakło na jednym skrzyżowaniu i trzeba było się wspomagać nawigacją cyfrowo-analogową.
Leśniczówka Pranie została zbudowana około 1880 roku, a jej nazwa pochodzi od mgieł unoszących się nad otaczającymi ją łąkami (las został posadzony dopiero w latach 60-tych XX w.). Mazurzy na mgły mówili, że mokradła "prą", "piorą" - stąd Pranie.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Gałczyńscy chcieli osiedlić się tu na stałe, w niedalekiej leśniczówce Zdrużno (info od przewodnika z leśniczówki Pranie) - prawdopodobnie najstarsza zachowana leśniczówka na Mazurach. Niestety, Gałczyński zmarł w grudniu 1953 r., a leśniczówka Zdrużno popadła w ruinę. Obecnie oznakowana jest jako obiekt zabytkowy (wpisana do rejestru w 2004 roku) i monitorowany, więc zrobiliśmy tylko zdjęcia z drogi. Najłatwiej dojechać z leśniczówki Pranie przecinając na wyjeździe drogę asfaltową i kierując się szlakiem żółtym.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Przy leśniczówce jest mały cmentarzyk, z dwoma krzyżami na grobach matki Louise Fuchs z domu Rode (1856-1878) i dziecka (1870-1876).
Obrazek Obrazek
Przerywnik - w tak pięknych okolicznościach przyrody, i tego, i niepowatarzalnej...
Obrazek Obrazek Obrazek
Przez Krzyże i Karwicę, południowym brzegiem jeziora Nidzkiego, dotarliśmy do miejscowości Wiartel, gdzie na wlocie stoi nieukończony hotel - prawdopodobnie z roku 2000, o czym wskazuje "kogucik" na wieży. Skrzydło od ulicy jest prawie gotowe, kafelki w łazienkach, piękne schody itp. Skrzydło od bocznej ulicy w stanie surowym. Wygląda na to, że w trakcie prac skończyły się pieniądze...
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Jadąc dalej przez lasy wschodnim brzegiem Jeziora Nidzkiego (#zawszeszutrem), dotarliśmy znów do Rucianego, po czym przez śluzy w Guziance pojechaliśmy na koniec świata - czyli do Głodowa. Pierwotny plan zakładał drogę po zachodniej stronie Jeziora Bełdany, ale nasi gospodarze w Rucianym polecili smażalnię w Głodowie, więc pojechaliśmy wschodnią stroną Bełdan. I nie zawiedliśmy się - we wsi liczącej może z 10 chałup jest smażalnia Gościniec. Wspaniały chłodnik, zupa ryba, sandacz w sosie z leśnych grzybów i na deser naleśnik z jagodami, smażony na żywo przez babcię (ups, seniorkę). Mniam :)
Odwiedziliśmy też Głodowo Duże, gdzie jest (była?) przystań, do której cumowałem powiedzmy 25 lat temu :) I tu pojawiły się kolejne graty.
Obrazek Obrazek
Do Mikołajek dotarliśmy przez prom w Wierzbie, gdzie spotkaliśmy innych świrów 4x4.
Obrazek
Mercedesem po wodzie :)
Obrazek
Relacja z wioski żeglarskiej w Mikołajkach w kolejnym poście.

PS. A Marzkę zgryzły komary
Obrazek


Na górę
 Tytuł: Dzień 5
Post: śr lip 28, 2021 9:31 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Mikołajki-Sztynort-Mamerki-Węgorzewo 132km

Na wstępie obiecana relacja z wioski żeglarskiej. Wioska jest nowoczesna, zrobiona na styl przystani śródziemnomorskich. Eleganckie keje, nabrzeże wyłożone betonową kostką (nie ohydnym baumem, tylko równymi płytami), restauracje na wysokim poziomie. Łódki nowocześniejsze niż w Rucianem. Tylko co z tego, jak klimatu nadal brak. Tylko w jednej tawernie był szantymen z gitarą, ale nie żeglarz tylko taki grający do kotleta. W tłumie przechadzającym się wzdłuż nabrzeża większość to turyści a nie żeglarze. 25 lat temu było inaczej, to se ne vrati....
Hotel przynajmniej mieliśmy fajowy (Hotel Prohibicja), którego restauracja była zrobiona na styl USA, co przypomniało nam wycieczkę na Route 66 trzy lata temu :)
Obrazek
Dalej przez Wilkasy (bo tam jest jedna z nielicznych w okolicy stacja paliw inna niż ORLEN) pojechaliśmy na Sztynort, ale żeby nie było za łatwo, to nie przez DK63, tylko po zachodniej stronie jeziora Dobskiego, i oczywiście musiało być #zawszeszutrem. I bardzo dobrze, bo na takich zadupiach można znaleźć ciekawe rzeczy - we wsi Doba (bo nad jeziorem Dobskim, a jakże) napotkaliśmy opuszczone zabudowanie gospodarcze. Wg Marzki kurniki, ale jeden budynek na pewno należał do jakiegoś bauera przed wojną.
Obrazek Obrazek Obrazek
Dalej niezauważenie przecięliśmy linię kolejową nr259, po czym ponownie, tym razem zauważenie, w Radziejach Węgorzewskich. Wg wikipedii linia nr259 Kętrzyn-Węgorzewo (przechodząca m.in. przez Wilczy Szaniec) zbudowana została w 1907 roku, rozebrana przez bratnią Armię Czerwoną w 1945 i odbudowana w 1948 r. Pociągi regularne kursowały do 1992 r., towarowe do 2000 r. Później tylko okazyjnie różni szaleńcy uruchamiali pojedyncze przewozy głównie turystyczne, ostatni w 2017 r. Obecny stan linii nie niesie nadziei na ponowne uruchomienie. I tak wygląda właśnie wykluczenie komunikacyjne.
Obrazek Obrazek Obrazek
Tuż przed samymi Radziejami natknęliśmy się jeszcze na kolejne opuszczone budynki gospodarcze, choć tynkowany dom w głębi sugerował, że być może gospodarstwo nadal funkcjonuje.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dotarłszy do Sztynortu ((Groß) Steinort), odwiedziliśmy pałac Lehndorffów (obecnie w remoncie). Po wieloletnich perypetiach pałac przejęła ostatecznie Polsko-Niemiecka Fundacja Ochrony Zabytków Kultury, która za pieniądze niemieckiego rządu prowadzi obecnie remont pałacu (mocno zaawansowany). W lewym skrzydle planowane są różnego rodzaju sale wystawowe i edukacyjne, na piętrze pokoje gościnne, a w prawym skrzydle muzeum. Pomimo prowadzonych prac wygospodarowano jeden pokój na informację turystyczną, i to obsługiwaną - był chłopak, który z dużym zaangażowaniem opowiadał o historii pałacu (w którym bywał m.in. Ignacy Krasicki, przyjaciel rodu Lehndorffów w XIX w.) i planach odbudowy. Prace prowadzi firma niemiecka (słychać było po pracownikach). Wnioski pozostawiam Wam.
W pałacu w czasach II wojny światowej miał rezydencję Joachim von Ribbentrop, natomiast właściciel pałacu, Heinrich von Lehndorff, brał udział w spisku na życie Hitlera organizowanym przez Stauffenberga i został stracony, a jego rodzina osadzona w obozie koncentracyjnym. Po wojnie jedna z jego córek pod pseudonimem Verushka była znaną modelką (w latach 60-tych XX w.) i wystąpiła w Powiększeniu, filmie Michelangelo Antonioniego.
Obrazek Obrazek Obrazek
Klasyczna ciężarówka nie klęka na robocie :)
Obrazek
Kolejnym przystankiem były Mamerki, czyli główna kwatera wojsk lądowych Wehrmachtu OKH (Oberkomando Des Heeres). Byłem tam poprzednio około 25 lat temu, a teraz jest powiedzmy - inaczej. Wyrósł nowy młody las przez co bunkry są mało widoczne i dostępne, część jest biletowana, pojawiły się inscenizacje w bunkrach i różnego rodzaju makiety i instalacje. Część jest w miarę poprawna, jednak większość, moim zdaniem, dość kiczowata i infantylna. Porównując z Wilczym Szańcem, chyba byłoby warto gdyby teren przejęły jednak Lasy Państwowe i zrobiły podobny standard.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazekmjk,
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Jest też "replika" Bursztynowej Komnaty, ale koło bursztynu to nawet nie leżało.
Obrazek
Podjechaliśmy też na stację Mamerki, ale niewiele z niej pozostało.
Obrazek Obrazek
Czy tędy pojedzie jeszcze jakiś pociąg?
Obrazek
Końcem dzisiejszego zwiedzania były śluzy Leśniewo Dolne i Leśniewo Górne na Kanale Mazurskim - który miał połączyć Wielkie Jeziora Mazurskie poprzez Łynę i Pregołę z Królewcem i Zalewem Wiślanym. Budowany z przerwami od początków XX w. do 1941 roku, po przecięciu Prus Wschodnich przez granicę polsko-sowiecką ostatecznie został zarzucony. Wbrew legendom miejskim, nigdy nie miały tędy pływać U-Booty, bo śluzy były za małe (40m długości max) a sam kanał był przewidziany na jednostki do 24o ton. Miał mieć charakter rekreacyjny i gospodarczy, a nie militarny. https://www.fuw.edu.pl/aw2p2/sub/k/kanal_mazurski/kanal.html https://nunuktravel.pl/2013/07/21/kanal-mazurski-cz-i/
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Na obiad znów zjechaliśmy do Sztynortu, do najsłynniejszej mazurskiej tawerny - Zęza.
Obrazek Obrazek Obrazek
I grat (?) na deser #zawszegratem
Obrazek


Na górę
 Tytuł: Dzień 6
Post: czw lip 29, 2021 11:33 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Węgorzewo-Gołdap 134km

Dziś było głównie po szutrach, drogach leśnych i polnych, brukowanych duktach pamiętających czasy III, a może nawet II Rzeszy, i PGR-owskich klockach. Przez objazdy i nieplanowane wycieczki wyszło jak wyszło, a miało być około 95km.

Po noclegu u Pani Kasi w Maćkach 15 (2km od Węgorzewa, polecamy), udaliśmy się do węgorzewskiej tawerny na śniadanie, gdzie odżyły dawne wspomnienia.
Obrazek
Zameldowaliśmy się również w Straży Granicznej w Węgorzewie informując o planowanej trasie. Po raz kolejny pozostałem pod dużym wrażeniem tej służby, funkcjonariusze byli bardzo mili, przejrzeli trasę pod kątem przejezdności i wprowadzili kilka poprawek oraz cennych uwag. Wizyta i spisanie nas miało mieć oczywiście dalsze konsekwencje, ale o tym później.
Z Węgorzewa udaliśmy się na śluzę Guja-Piaski, i tu był pierwszy objazd, bo droga którą planowałem jechać okazała się poprowadzona górą na wiadukcie. Na mapie tak to nie wyglądało.
Obrazek
Po drodze, w miejscowości Różewiec, jest mały cmentarzyk, prawdopodobnie gospodarzy z okolicy.
Obrazek
Śluza Guja-Piaski (Schachtschleuse Sandhof) to jedyna ukończona i sprawna śluza na Kanale Mazurskim. Różnica poziomów wody 10,3m. Na tej śluzie kręcony był jeden z odcinków "Czterej pancerni i pies" pt. "Wysoka fala". Dzięki uprzejmości Pani śluzowej, weszliśmy na korpus śluzy.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dalsza planowana droga była zamknięta i trzeba było pojechać objazdem, dzięki czemu we wsi Karłowo napotkaliśmy opuszczony Pensjonat Vena, składający się z drewnianych domków położonych nad małym stawem.
Obrazek Obrazek
Przez most nad Kanałem Mazurskim w Bajorach, którego (kanału) prawie nie widać...
Obrazek Obrazek
...staraliśmy się dotrzeć na śluzę Bajory (Schachtschleuse Bajohren), niestety dojście było tak zarośnięte, że w krótkich spodenkach nie dało rady. Nawet w długich bez maczety byłoby trudno. Śluza jest w podobnym stanie co śluza Leśniewo (za wikipedią), czyli prawdopodobnie ukończony jest korpus betonowy bez urządzeń. Udało się zrobić tylko kilka zdjęć przez chaszcze.
Obrazek Obrazek Obrazek
Tak sobie myślę, że mimo iż Kanał został sztucznie podzielony przez granicę polsko-sowiecką, i na jego ukończenie nie ma szans, to warto byłoby dokończyć śluzy w Leśniewie doprowadzając żeglugę do Jeziora Rydzówka (przed Gują). Byłby to atrakcyjny kawałek żeglugi po Wielkich Jeziorach Mazurskich. Prace ziemne w zasadzie są ukończone, śluza Leśniewo Górne wymaga tylko zamontowania urządzeń. Gorzej z Leśniewem Dolnym, bo tam jest tylko dolna część korpusu. Podejrzewam, że kosztowałoby to mniej niż przekop Mierzei Wiślanej, a pożytki byłyby większe. Choć propagandowo mniejsze.
Jadąc dalej, skręciliśmy przed Gują na mostek, którym planowaliśmy pojechać, a który odradzili nam pogranicznicy. Mieli rację, sami zobaczcie dlaczego.
Obrazek Obrazek Obrazek
W miejscowości Rudziszki chcieliśmy podjechać do granicy, bo jest tam jedyna w Polsce ślepa droga krajowa, DK63. Niestety, mimo tego iż Google Street View dojechał aż do samej granicy, nas zatrzymały znaki 100m od skrzyżowania z drogą Pasternak-Suczki. Dalej droga dostępna tylko dla ruchu lokalnego. A na skrzyżowaniu stała Straż Graniczna, w postaci dwóch przemiłych strażniczek, które oczywiście miały na nas "zlecenie". Z uwagi na jakieś zamieszanie w papierach trzymały nas 45 minut, dzięki czemu mieliśmy czas obgadać dalszą trasę, pogadać o wyprawach, samochodach i broni służbowej (jedna z dziewczyn przyznała się, że na strzelnicy była ostatni raz 5 lat temu, i to jest słabe).
Obrazek
Odcinek Łęgwarowo-Góry był trochę wymagający :)
Obrazek
Kolejnym przystankiem była Elektrownia Wodna Ołownik...
Obrazek Obrazek
...i pałac w Mieduniszkach (Gross Medunischken) rodziny Fahrenheidów. Rodzina Fahrenheidów pochodzi z Westfalii i Dolnej Saksonii, część wyjechała w XVI w. do Królewca i osiedliła się później na Mazurach. Sam pałac zbudowany w 1920 r., po wojnie należał do PGR (a jakże), w 1997 r. przeszedł w ręce prywatne i w 2004 r. podczas prac renowacyjnych spłonął (wg informacji chłopaka-przewodnika z Rapy został celowo podpalony, żeby uzyskać odszkodowanie). Obecnie kompletna ruina.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
W Mieduniszkach Małych urocza opuszczona stacja paliw koło PGR.
Obrazek
W Rapie odwiedziliśmy piramidę, która była zbudowana jako grobowiec rodzinny Fahrenheidów. Obecnie jest po renowacji, a wewnątrz znajduje się 9 trumien rodzinnych.
Obrazek Obrazek
Dostępu do parkingu przy piramidzie strzeże czarownica.
Obrazek
W Baniach Mazurskich zjedliśmy kartacze w Barze Młyn (info z ulotki: "obecnie młyn jest po renowacji i nie straszy widokiem mieszkańców" - interpretację pozostawiam Wam), ale mimo polecenia przez strażniczki spotkane w Rudziszkach, kartacze nie umywają się do tych z Gołdapi.
Obrazek
Inną drogą (#zawszeszutrem) wróciliśmy do Żabina, gdzie znów chcieliśmy podjechać do granicy, niestety zatrzymał nas znak. To ciekawe, bo za znakiem granicy Państwa są jeszcze zabudowania, co oznacza iż ludzie mieszkają tam formalnie za granicą czy też może na "ziemi niczyjej".
Obrazek
W okolicach Obszarnik z drogi widać słupki graniczne, a w Użbalach natrafiliśmy na rondo o ciekawej nazwie.
Obrazek Obrazek Obrazek
Po drodze udało nam się ustrzelić kilka ciekawych okazów miejscowej zwierzyny...
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
...oraz jednego grata (#zawszegratem).
Obrazek
W Gołdapi wylądowaliśmy w takim pensjonacie, na którego kolor brakuje mi określenia. No ale ja jestem facetem, to się nie znam na kolorach :)
Obrazek


Na górę
 Tytuł: Dzień 7
Post: pt lip 30, 2021 6:22 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Gołdap-Stańczyki-Płaska 144km, razem 920km od startu

Relacja będzie jutro. Może :-)
Dziś już biesiadujemy ze znajomymi.


Na górę
Post: pn sie 02, 2021 12:53 am 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Gołdap-Stańczyki-Płaska 144km, razem 920km od startu

W Gołdapi nie bardzo jest co zwiedzać (poza tężniami, ale nie pojechaliśmy bo nie było czasu). Miasto zostało bardzo zniszczone podczas wojny, w centrum w zasadzie jest do obejrzenia tylko jednostka wojskowa z ładnym nieczynnym kasynem.
Obrazek Obrazek
Z Gołdapi pojechaliśmy przez Botkuny i Kolniszki do wsi Górne (niem. Gurnen - tu jak widać komisja kodyfikacyjna zmieniająca nazwy niemieckie na polskie po 1945 roku nie wysilała się za bardzo). We wsi jest budynek nieczynnej stacji kolejowej na linii nr 41 Gołdap-Ełk, otwartej w 1879 roku, zamkniętej (na odcinku Gołdap-Olecko, a więc ze stacją Górne) dla ruchu pasażerskiego w 1993, dla towarowego w 2002. Lina jest zdemontowana (rozkradziona?) i zarośnięta. Wykluczenie komunikacyjne cd.
Obrazek Obrazek Obrazek
Dalej pojechaliśmy wzdłuż jeziora Czarne i miejscowość Dubeninki (Dubeningken, 1938–1945 Dubeningen) do wiaduktów w Kiepojciach (Eszergallen), które były zajawką wiaduktów w Stańczykach. Jest jeden wiadukt nad drogą (3-przęsłowy) i jeden nad rzeką Kiepojcie (5-przęsłowy), dostępny tylko pieszo od drogi - trzeba przejść kilkaset metrów nasypem kolejowym albo po łące.
Obrazek Obrazek Obrazek
O wiaduktach w Stańczykach już pisałem w innej relacji http://www.forum.w114-115.org.pl/viewtopic.php?f=1&t=68259#p511859.
Dla przypomnienia: najpierw wybudowano most południowy (lata 1912-14, ukończony w 1917 r.), a później, w 1918 r. most północny (za wikipedią, tablica przy moście podaje daty 1923-1926). Wiadukty (właściwie: mosty) mają 180m długości i blisko 40m wysokości. Pociągi kursowały tylko po jednym moście (prawdopodobnie północnym, sądząc z tego, że południowy most w Kiepojciach ma nieobsypane fundamenty). Linia zdemontowana w 1944 lub 1945. Linia miała łączyć Gołdap z Żytkiejmami. Ruch pasażerski, głównie turystyczny, otwarto w 1927 roku.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek (nie wiem czemu ostatnie zdjęcie do góry nogami :( )
W Maciejowiętach wjechaliśmy na chwilę na nasyp linii kolejowej ze Stańczyków, po czym we wsi Prawy Las natknęliśmy się na dwa bunkry z lat 40-tych. Niestety, jeden był na prywatnym terenie, a drugi wysadzony.
Obrazek Obrazek
Wjechaliśmy na Suwalszczyznę (przekraczając dawną granicę Prus Wschodnich i Polski właśnie tuż przed Prawym Lasem) trasą wokół Jeziora Hańcza, i był to najbardziej widowiskowy krajobrazowo odcinek naszej podróży. Jednocześnie również wymagający samochodowo, bo np. na odcinku Smolniki-Udziejek były ostre zjazdy, które trzeba było pokonywać na reduktorze i z zapiętym na sztywno pierwszym biegiem, żeby nie obciążać hamulców.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Co ciekawe, mimo upływu ponad 80 lat od czasów II Rzeczpospolitej i III Rzeszy, granica jest wyraźnie widoczna. Ceglane budynki Prus Wschodnich ustąpiły momentalnie miejsca chałupom drewnianym. Podobnie widoczna granica jest na Śląsku Opolskim.
Obrazek
W okolicy wsi Blaskiowizna znajduje się przejście dla pieszych pośrodku niczego. Teoretycznie jest tam przystanek autobusowy, ale został z niego tylko słupek.
Obrazek Obrazek Obrazek Obrazek
Dalej na trasie była wieś Wodziłki - założona w 1788 roku przez Rosjan uciekających przed prześladowaniami religijnymi (staroobrzędowcy). Sobór moskiewski w 1654 roku wprowadził szereg zmian (m.in. żegnanie się trzema palcami zamiast dwoma, chrzest przez polewanie wodą a nie przez zanurzenie, pisanie imienia Jezus jako Iisus zamiast Isus). Część duchowieństwa i wiernych nie zgodziła się na zmiany i doszło do rozłamu. Grupa staroobrzędowców została pozbawiona możliwości wyświęcania duchownych i nazwano ich bezpopowcami. Wśród starowierców wodziłkowskich nabożeństwa odprawia wybrany spośród społeczności nastawnik. Starowiercy za ideał uważali stan zakonny, a założenie rodziny i spłodzenie dziecka oznaczało wykluczenie ze społeczności. Znaczne ubytki wyznawców (co oczywiste) spowodowały złagodzenie tych rygorów. Zakaz zakładania rodziny zastąpiono postami i spowiedzią dla "nowożenów". Obecnie we wsi stoi drewniana świątynia (molenna) z 1885 roku, a zamieszkałych jest może z 4-5 chałup. Są również resztki tzw. czarnej bani, czyli łaźni parowej, z której dym odprowadzany jest przez drzwi i okna, a nie przez komin (jak w białej bani).
Obrazek Obrazek Obrazek
Prawdopodobnie czarna bania.
Obrazek
Zaraz za Wodziłkami jest cmentarz ewangelicki, z którego już prawie nic nie zostało.
Obrazek
W Szeszupkach był de facto koniec zaplanowanej trasy off-roadowej, i dalej przez Suwałki udaliśmy się do Płaskiej na spotkanie ze znajomymi.
Greta styrana po trasie.
Obrazek Obrazek
Na deser, w Płaskiej, natrafiliśmy na jeszcze jednego grata/klasyka (#zawszegratem).
Obrazek


Ostatnio zmieniony pn sie 02, 2021 10:33 am przez marpie, łącznie zmieniany 1 raz.

Na górę
Post: pn sie 02, 2021 1:16 am 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
Płaska-Rudawka-Płaska 41km

Korzystając z chwili wolnego od biesiadowania, pojechałem znów na koniec świata, czyli pod granicę do Rudawki (#zawszeszutrem), wzdłuż Kanału Augustowskiego i Czarnej Hańczy.
Obrazek Obrazek
W Rudawce znów nie udało się dojechać do granicy...
Obrazek
...zamiast tego trafiłem na rzeczne przejście graniczne Polska-Białoruś (otwarte 2005), na śluzie Kurzyniec. Wg mapy teoretycznie można wpłynąć Czarną Hańczą na Białoruś, i dalej Kanałem Augustowskim do rzeczki Szlama, która wraca do Polski przez jezioro Szlamica do miejscowości Muły (ale tam nie ma przejścia granicznego, więc trzeba wracać do Rudawki).
Obrazek Obrazek Obrazek
Wróciłem wzdłuż jeziora Mikaszewo, gdzie natknąłem się na obóz harcerski i dwa dzikie biwaki (prawdopodobnie na wyznaczonych przez Lasy Państwowe miejscach do biwakowania w lesie).

W niedzielę już do domu, przez Chojno (po zdrową żywność od Mamy Marzenki) i Pępowo (po psa) - 576km. Razem trasa zamknęła się w 1.537km.

PS. Napiszę jeszcze suplement z wnioskami i luźnymi uwagami, ale to w tygodniu.


Na górę
Post: pn sie 02, 2021 3:48 pm 
Offline
Klubowicz
Awatar użytkownika

Rejestracja: czw gru 13, 2007 10:02 am
Posty: 449
Lokalizacja: Gdynia
To była piękna wycieczka, pod każdym względem - krajobrazowo, atrakcji na trasie, spotkanych ludzi i off-roadowo (szutrówki, drogi polne i leśne - ostrożnie licząc było tego co najmniej 350km).

Wiele miejsc, zwłaszcza daleko od większych miejscowości, bliżej obecnej granicy, wyglądało jakby czas zatrzymał się w 1945 roku. Ludzie mieszkają nadal w domach wybudowanych przez Niemców, użytkowane są ceglane budynki gospodarcze, drogi z kamieni polnych pamiętające chyba jeszcze czasy cesarza Wilhelma. Jednocześnie część zabudowań jest opuszczona albo w ruinie. Domy mieszkalne prawdopodobnie nie były zasiedlone po wypędzeniu Niemców, albo zostały opuszczone już później w ramach wyludniania się wsi, natomiast w przypadku dworków czy pałaców historia zazwyczaj jest taka sama: ograbienie ze wszystkiego przez Rosjan w 1945, zagospodarowanie przez PGR, po 1989 albo porzucenie przez upadłe PGR, albo przejęcie przez prywatnych właścicieli, którzy nie mieli pieniędzy albo pomysłu na zagospodarowanie. Jakkolwiek niepolitycznie by to zabrzmiało, tylko współpraca z Niemcami daje szanse na renowację (vide przypadek Sztynortu). Ale istotna jest też lokalizacja - np. w przypadku Pałacu Dönhoff w Drogoszach (kilkanaście kilometrów od Kętrzyna) nie widzę za bardzo możliwości sensownego zagospodarowania komercyjnego.

Osobnym tematem jest upadek kolei na tym obszarze. Co chwilę napotykaliśmy zdemontowane linie kolejowe (to, czego nie ukradli Rosjanie w 1945 roku zostało celowo zamknięte na początku lat 90-tych, o czym już pisałem), nieczynne dworce (albo w ogóle opuszczone, albo zamienione na domy mieszkalne - jak np. w Radziejach Węgorzewskich). Z bardzo gęstej sieci kolejowej na tym obszarze (dodatkowo zdemolowanej poprzez podział Prus Wschodnich pomiędzy Polskę i Związek Sowiecki po 1945 roku) pozostały obecnie nieliczne linie. I tak wykreowano "wykluczenie komunikacyjne" na własne życzenie. Najlepiej widać na obrazku poniżej: kolor czarny to ruch pasażerski i towarowy, kolor czerwony - tylko towarowy, pozostałe kolory oznaczają linie nieczynne albo rozebrane. Dodatkowo, kolorem jasnoszarym oznaczono obecne granice województw, a różowym - przedwojenne. Ciekawe, bo w większości granica województwa olsztyńskiego (zwanego też warmińsko-mazurskim) pokrywa się z granicami Prus Wschodnich.
Obrazek

Ale żeby nie było tak smutno, to widokowo i turystycznie było przepięknie. Oczywiście Suwalszczyzna bije Prusy Wschodnie na głowę, ale i w Prusach było ładnie. Duże przestrzenie, piękne lasy, malowniczo poprowadzone drogi. Zwiedziliśmy też mnóstwo ciekawych i nieraz mało odkrytych miejsc, bo Frombork, Gierłoż czy Mamerki to zna (prawie) każdy, ale wiele obiektów jest mało odwiedzanych i przez to (jeszcze) niezadeptanych przez turystów (np. Piramida w Rapie, Sztynort, plaża za Starą Pasłęką, Księżycowy Dwór, leśniczówka Pranie itp.). Generalnie mi się podobało, że odpocząłem przede wszystkim od ludzi i miasta. Bywało tak, że przez kilka godzin nie napotykaliśmy żadnych ludzi ani pojazdów :)

Technicznie, trasę opracowałem częściowo na podstawie przewodników off-roadowych a częściowo na podstawie miejsc, które chcieliśmy odwiedzić na trasie. Google Maps pomogło wytyczyć trasę (choć nieraz trzeba było zmieniać na trasę rowerową, bo google nie potrafiło zaplanować przejazdu samochodem ;) ), i odnaleźć wiele z odwiedzonych atrakcji, później naniosłem zaplanowaną trasę na mapy topograficzne (zazwyczaj w skali 1:25000) wydrukowane z Geoportalu (https://mapy.geoportal.gov.pl/imap/Imgp_2.html, warstwa BDOT10k). To są bardzo dokładne i aktualne mapy, jest na nich niemal każda ścieżka w lesie czy polna droga (nawet takie, których pozornie nie widać - np. droga, którą zaczynaliśmy we Fromborku). Podczas jazdy korzystaliśmy z aplikacji geoportal na tablet i komórkę, która (również po wybraniu warstwy BDOT10k) pokazywała dokładnie to samo co mapy papierowe, i pozwalała śledzić aktualne położenie poprzez GPS. W ten sposób nie można się zgubić, łatwo też zaplanować objazd :)

Jeżeli ktoś byłby zainteresowany, to mam zrzut wszystkich tras na format .gpx (po oczyszczeniu ze ślepych dróg czy objazdów) - taką ścieżkę można zapakować do nawigacji i można jechać. Info poproszę na maila marpie_pl@hotmail.com. Z tym, że niektóre z odcinków na etapach Frombork-Kętrzyn, Węgorzewo-Gołdap i Gołdap-Szeszupki są dostępne tylko dla aut terenowych, a w okresach deszczowych na pewno będzie duże wyzwanie na niektórych drogach polnych, leśnych czy piaskowych. My mieliśmy szczęście, bo w zasadzie było sucho i nie padało (wieczorna burza w Węgorzewie wyszła na dobre, bo na szutrach się nie kurzyło).

Tytułem zajawki na następną wyprawę, planuję od dawna pojechać śladem Berlinki, czyli planowanej autostrady Berlin-Królewiec. Może uda się we wrześniu :)


Na górę
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Nowy temat  Odpowiedz w temacie  [ Posty: 13 ] 

Strefa czasowa UTC+01:00


Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości


Nie możesz tworzyć nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Przejdź do:  
Technologię dostarcza phpBB® Forum Software © phpBB Limited
Polski pakiet językowy dostarcza phpBB.pl